Anderson poszła na swoje pierwsze przesłuchanie do serialu "Z Archiwum X" w stroju, który nie wróżył jej sukcesu. "Nic nie pomogło, że poszłam na to przesłuchanie w pożyczonej sukience, która była na mnie za duża. Reżyser do spraw obsady spojrzał na mnie i powiedział, że jestem niemodna". Anderson wspomniała tę sytuację w roku 1996 nie po to, aby zwrócić na siebie uwagę, ale by udowodnić, że nie przykłada wielkiej wagi do swojego wyglądu. "Mówiąc szczerze, nie przeglądałam się w lustrze zbyt często", wyznaje aktorka. "Wstaję rano, jadę do pracy i najczęściej dopiero tam robią mi makijaż, zanim dojdzie do mnie, że powinnam już wcześniej sprawdzić, czy dobrze wyglądam".
Jednak Anderson wywarła wystarczająco dobre wrażenie, aby Chris Carter i inni producenci serialu zaprosili ją na spotkanie. Tym razem aktorka przyszła w lepiej skrojonej sukience. Poprawa była wyraźna, ale Cartera to bawiło. "Wyglądała trochę niechlujnie, bardziej niedbale, niż sobie wyobrażałem Scully", mówi Carter. "Ale nie można było nie zauważyć pewnych klasycznych cech. Wyglądała poważnie i wiarygodnie. Wierzyłem jej, gdy mówiła naukowym językiem. Wierzyłem, że jest doktorem. Sądzę, że czuła tę rolę i nie wyglądała jak te typowe laleczki z telewizji".
Anderson natomiast wspominała, że to przesłuchanie było bardzo poważne. "Kiedy poszłam na przesłuchanie do pilota serialu, było dla mnie oczywiste, że Chris Carter miał konkretne wyobrażenie Scully, i naprowadzał mnie na właściwą drogę, ilekroć poczuł, że zbaczam z kursu. Chris dokładnie wiedział, jaka ona jest, i sądzę, że dostrzegł pewne jej cechy we mnie. Lecz co dokładnie we mnie widział, nie potrafię powiedzieć. Scully jest bardzo poważna, rzadko się uśmiecha. Ja też zwykle taka jestem i może to właśnie dostrzegli we mnie podczas przesłuchania"...
Kilka dni później Anderson zgłosiła się na ostatnie przesłuchanie przed reprezentantami wytwórni i zarazem pierwsze z jej późniejszym partnerem Davidem Duchovnym. Carter już wcześniej dał do zrozumienia, że Gillian bardzo mu odpowiada w roli Dany Scully, ale przedstawiciele wytwórni Fox, pomimo braku zastrzeżeń do jej zdolności aktorskich, nie byli zachwyceni wyglądem aktorki. Oto jak wspomina to Anderson, nie bez ironii zresztą: "Kiedy zaczęły się przesłuchania przed kierownictwem wytwórni, nie wiedziałam, czego ode mnie chcą. Może powinnam się domyślić, kiedy wciąż powtarzali mi, żebym nałożyła szpilki i do tego coś obciślejszego, krótszego. Wkrótce stało się jasne, że chcieli typową telewizyjną laleczkę, kogoś wyższego, z dłuższymi nogami i większym biustem. Sądzę, że najchętniej zrobiliby serial "Z Archiwum XXL".
Duchovny, który wtedy nie znał Gillian ani jej wcześniejszych sukcesów, szybko stanął po jej stronie. "Ta cała sprawa była grubą przesadą ze strony wytwórni", mówi Duchovny o przesłuchaniu Anderson w wywiadzie z 1996 roku. "Wystarczy spojrzeć na Gillian, aby przekonać się, że jest piękną kobietą. A poza tym, jak często widzimy Scully w kostiumie kąpielowym? Nie ma metra osiemdziesięciu i nie ma cycków jak jakaś laleczka, ale ma tak samo miłą twarz, jak każda z nich. Myślę, że największym problemem wytwórni było to, że Gillian nie była wystarczająco wysoka i wystarczająco podobna do Pameli Anderson".
O ile losy Gillian Anderson wciąż nie były przesądzone, o tyle kierownictwo wytwórni Fox dosłownie śliniło się na myśl o zaangażowaniu Davida Duchovnego do roli prawdziwego entuzjasty Foxa Muldera. Duchovny, podobnie jak Anderson, jest wykształconym, oczytanym i subtelnym aktorem. Zdobył sławę wieloma rolami w dziwnych filmach kinowych i telewizyjnych. Ma na koncie rolę w erotycznej serii Pamiętnik Czerwonego Pantofelka (The Red Shoe Diaries), postać detektywa-transwestyty z serialu Miasteczko Twin Peaks oraz postać niewinnego człowieka uwikłanego w sprawę seryjnych morderstw w filmie Kalifornia. Generalna opinia głosiła, że Duchovny jest dobrym aktorem, chociaż lubi samotność. "David, w oczach wielu ludzi, był uważany za gwiazdę i miał spore doświadczenie, więc łatwo było dostrzec jego walory", mówi Carter. "Gillian miała bardzo małe doświadczenie i było mi ciężko przekonać ludzi, których pieniądze wydawałem, że świetnie się nadaje na Danę Scully".
Anderson, stojąc na korytarzu i przepowiadając kwestie przed kolejnym przesłuchaniem, była podniecona, że dotarła już tak daleko, i troszeczkę sfrustrowana, że musi walczyć z niewłaściwym wyobrażeniem wytwórni, w której chciano widzieć Scully jako seksbombę. "Byłam przekonana, że szukają kogoś z dłuższymi nogami i większym biustem, a oczywiście ja nie byłam taką laleczką. Ale w końcu nadszedł moment, kiedy musieli się zdecydować, czy angażują mnie, czy kogoś innego".
Rick Murphy, jej były nauczyciel z uniwersytetu De Paul, pozostał bliskim przyjacielem Anderson po skończeniu przez nią studiów. Był świadkiem jej pierwszych sukcesów w przedstawieniu Nieobecni przyjaciele i wcale się nie zdziwił, gdy pewnego dnia odebrał telefon od dawnej uczennicy. "Zadzwoniła i powiedziała, że po fatalnym początku w Los Angeles szczęście zaczęło jej w końcu sprzyjać. Trzymałem za nią kciuki. Zdobyła przecież tak wiele w Nowym Jorku i wtedy wyjechała do Los Angeles. Wydawało się, że to już koniec jej kariery. Więc kiedy mi powiedziała, że przeszła kilka przesłuchań do tego Z Archiwum X, i że już prawie to ma, naprawdę się ucieszyłem".
"Cześć! Jestem David Duchovny".
Anderson spojrzała na uśmiechniętą twarz aktora. Odwzajemniła uśmiech i uścisnęła wyciągniętą do niej dłoń.
"Co powiesz na to", kontynuuje Duchovny, "żebyśmy powtórzyli tę scenę kilka razy, zanim tam wejdziemy?".
Zaczęli ćwiczyć swoje kwestie w chłodnym korytarzu korporacji Fox i po kilku czytaniach zawiązała się między nimi pierwsza nić przyjaźni, która połączyła tych dwoje na ekranie.
"To było zdumiewające", mówi Anderson o tej pierwszej wymianie słów. "Jestem doprawdy przekonana, że te chwile były lepsze od wszystkiego, co nas później spotkało".
Duchovny wspomina, że w dniu, w którym mieli razem przesłuchanie, on już wiedział, że dostał rolę, więc kiedy weszli na salę przesłuchań, był rozluźniony, a nawet trochę ekstrawagandzki. "To był mój pokój, to była moja rola", oświadczył David, "więc zagrałem tę scenę w sposób dosyć drwiący, co kompletnie zdumiało Gillian. Była zszokowana, że ktoś do niej mówił w ten sposób. I dokładnie tak się powinna zachować. To było doskonałe".
Jednak wciąż trzeba było przekonywać kierownicywo wytwórni, które pomimo długich godzin przysłuchiwania się Gillian Anderson, nadal niechętnie patrzyło na jej angaż. Po wyjściu Anderson i Duchovnego decydująca rozgrywka należała do Chrisa Cartera. "Wstałem", wspomina Carter, "i powiedziałem dosyć głośno, że nie chcę innej aktorki do tej roli. Chciałem Gillian".
Carter wiedział, że ryzykuje posadę. Jego doświadczenie ostrzegało go przed składaniem takiego ultimatum. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wiele seriali i dobrze zapowiadających się karier zostało zaprzepaszczonych z powodu dużo mniejszej brawury. Zapadły chwile nerwowej ciszy. potem powoli uśmiechy zaczęły pojawiać się na twarzach bossów.
"Wybrali mnie", wspomina Anderson, "i mówiąc szczerze, to byłam zaskoczona. Nie, pozwólcie, że powiem to inaczej. Byłam potwornie zaskoczona".
Równie zaskoczona była, gdy wróciwszy do domu, wśród starej poczty i rachunków, znalazła swój ostatni zasiłek. Gillian Anderson właśnie przestała go otrzymywać. Serial Z Archiwum X był jej jedyną szansą.
Związek Anderson z Choatem już dawno stracił swój dawny charakter i zmierzał nieuchronnie ku rozpadowi. Lecz aktorka nie żałuje swojego postępowania. "Mogłam wcześniej zakończyć ten związek, zostać w Nowym Jorku i nigdy nie przyjechać do Los Angeles. Jednak gdybym nie podjęła takiej decyzji, jaką podjęłam, aby być z tą osobą, to nigdy bym nie miała okazji dostać się do Z Archiwum X".
W konsekwencji nic i nikt nie stał na drodze Gillian, aby opuścić Los Angeles, kiedy dowiedziała się, że Z Archiwum X będzie kręcone w Vancouver w Kanadzie, w studiach nagraniowych North Shores. Następne dziesięć miesięcy jej życia składało się z piętnastogodzinnych dni pracy, w klimacie, który rzadko bywał życzliwy...